Kryptowaluty docierają do coraz większej liczby obszarów naszego życia. Wielu twierdzi wręcz, że technologia blockchain to prawdziwa rewolucja na miarę wynalezienia maszyny parowej. Część długo podchodziła do nich nieufnie, jednak okazuje się, że coraz wyraźniej je widać w świecie profesjonalnego sportu.
Na pewno każdy z nas słyszał o kryptowalutach. Najpopularniejsza z nich, czyli Bitcoin, jest już dość powszechnie używana. Wyjaśnijmy jednak na początku, na czym dokładnie polegają i czym się różnią od tradycyjnych pieniędzy.
Co sprawia, że kryptowaluty mają jakąkolwiek wartość?
Otóż monety czy banknoty same w sobie nie mają żadnej wartości. Nadają ją ludzie, którzy w zamian za nie coś nam sprzedadzą. Z kolei pieniądze na naszych kontach bankowych są dzisiaj zwykle wyłącznie wirtualną liczbą. Musi istnieć zatem instytucja, która potwierdzi, że np. ciąg cyfr zapisany przez bank ma jakąś wartość, a zapisany przez naszego sąsiada już nie. Tą instytucją są zwykle organy rządowe. Zatem system tradycyjnych walut jest scentralizowany.
Kryptowaluty też są de facto ciągiem cyfr, do tego działają niezależnie od jakichkolwiek instytucji. Skąd zatem wiadomo, że posiadają jakąś wartość i nie jest tak, że ktoś je sobie po prostu samemu zapisał? Tutaj rolę rządu przejmują inni użytkownicy, którzy potwierdzają w dostępnej dla każdego „księdze” (zapisują na blokach), że dana transakcja rzeczywiście doszła do skutku i ktoś naprawdę jest posiadaczem Bitcoinów czy Ethereum. Technologię tę nazywamy blockchainem.
Początkowo niszowe, kryptowaluty stają się coraz szerzej akceptowane. Nie ominęło to świata sportu i to takiego z najwyższej półki. Otóż giełdy kryptowalut, takie jak Crypto.com stają się pełnoprawnymi sponsorami, zupełnie jak np. firmy bukmacherskie, takie jak PZBuk, które działają w tej branży od lat.
Formuła 1, UFC, Mistrzostwa Świata w Katarze…
Wcześniej wspomniana giełda sponsoruje np. Formułę 1, UFC, a nawet podpisała umowę tego typu z FIFĄ odnośnie Mistrzostw Świata w Katarze. Zdarza się nawet, że same kluby, takie jak PSG wypuszczają własne tokeny, a nawet płacą nimi część pensji tak znanym piłkarzom, jak Messi. Cóż, każdy może stworzyć kryptowalutę, będzie ona miała jednak jakąkolwiek wartość dopiero, jeśli znajdzie się na nią kupców albo osoby, które w zamian za nią, coś nam sprzedadzą.
Zdarza się też, że kryptowalutami płaci się za piłkarza, wypuszcza tokeny kibica itd. Jak zatem widać, na dobre zagościły one w sporcie. Jak przy każdej nowince, pojawiają się jednak wątpliwości, często wyrażane np. w komentarzach przez kibiców.
Kluby i organizacje sportowe bardzo chętnie nawiązują współpracę z firmami obsługującymi kryptowaluty a zawodnicy godzą się na wypłacanie w nich honorariów z prostej przyczyny – mogą na tym zarobić. Większość z nas wie, że wielu inwestorów powiększyło dzięki kryptowalutom swój kapitał np. kilkadziesiąt razy. Jest to raczej coś niespotykanego na tradycyjnej giełdzie, czy przy inwestycjach w np. w złoto, nieruchomości czy cokolwiek innego.
Co przyniesie przyszłość?
Równie wielu z nas jednak słyszało o spektakularnych krachach i o ludziach, którzy w jeden dzień stracili wszystkie zainwestowane pieniądze. Nie ominęło to słynnych giełd, które z dnia na dzień zostawały zamknięte. I tutaj pojawia się poważny problem. Jest nim nieprzewidywalność kryptowalut, którą można odczuć nawet płacąc nimi w sklepie, po automatycznej zamianie na tradycyjną walutę. Nigdy tak naprawdę nie wiemy, ile zapłacimy za zakupy.
Co można zatem powiedzieć o kontraktach sponsorskich podpisywanych na wiele lat i przy sumach opiewających na miliony euro? Wielu kibiców zastanawia się, czy kluby, nęcone aktualnie dużym zyskiem, nie ryzykują zbyt wiele. Na to pytanie poznamy jednak odpowiedź dopiero w przyszłości.