Jak pokazują statystyki z zeszłego miesiąca, Rynek ICO (Initial Coin Offering) dostarcza sporego spadku. Patrząc przez pryzmat ostatnich miesięcy, na pewno nie brakowało osób wierzących w taką formę inwestycji. Niemniej trzeba też od razu dodać, że ostatnie spadki rynkowe były odczuwalne także dla start-upów kryptowalutowych.
Biorąc to wszystko pod uwagę, można powiedzieć o efekcie domina, który spowodował, że sierpniowy wynik to zaledwie 326 milionów dolarów (np. w styczniu były ponad 3 miliardy dolarów).
Klęska ICO — co jest jej powodem?
Kiedy jest klęska/porażka, trzeba poszukać przyczyn. Zanim jednak przejdziemy do przyczyn, warto odnieść się do danych, za które odpowiada GreySpark Partners — według nich niemal 50% ICO startujących w latach 2017-2018 nie zebrało należytej ilości funduszy. Co więcej, w przypadku zaledwie 40% doszło do przekroczenia miliona dolarów.
Co do przyczyn, zdaniem analityków chodzi choćby o zbyt dużą świadomość inwestorów (a to skutkuje szczególną ostrożnością). Poza tym wymienia się także kiepską strategię marketingową, nasycenie rynku i większą kontrolę rządów.
Ewoluowanie rynku
Wspomniana większa kontrola rządów to bezsprzecznie jeden z ważniejszych powodów, dla których ICO nie jest już atrakcyjne. Można powiedzieć, że kontrola ta przekłada się na to, iż projekty kryptowalutowe zaczynają stawiać na inne formy finansowania.
Dobrym przykładem jest Security Token Offerings. Forma ta cieszy się rosnącą popularnością za sprawą zgodności z wytycznymi stworzonymi przez agencje rządowe typu SEC.
Gdyby Security Token Offerings z jakichś względów nie wzbudziło zainteresowania, inny przykład, o którym warto pamiętać to Simple agreements for future tokens (SAFT). Przy tym modelu dochodzi do zbierania funduszy w zamian za obietnicę, wedle której inwestorzy będą mieć dostęp do skończonego projektu.