Tajskie Ministerstwo Finansów wysłało wyraźny sygnał na temat kryptowalut — trzy giełdy kryptowalut uzyskały licencje na działalność finansową. Giełdy te to Bitcoin Exchange, Bitkub Online i Satang Corporation. Warto także wspomnieć o tym, że aktualnie pozwolenie na działalność ma już Coins TH — Coins TH jest brokerem i pośrednikiem walutowym.
Walka o licencję nie w każdej sytuacji musi być skuteczna
To, że Tajlandia nie ma nic przeciwko kryptowalutom, nie jest równoznaczne z pozytywnym rozpatrywaniem wszystkich wniosków. Zresztą przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy nawiązać do tego, co zostało powiedziane na wstępie. Mówiąc wprost — powiedzieliśmy sobie o trzech przyznanych licencjach i nie oznacza to trzech wniosków. Wniosków było pięć, odrzucenie dwóch wiązało się z niespełnieniem wymogów bezpieczeństwa.
Narodowa kryptowaluta jest kwestią kilku lat
Skoro trzy giełdy kryptowalut uzyskały licencje, warto wrócić do całkiem niedawnej przeszłości i przypomnieć o jednej z wypowiedzi Prezesa Banku Tajlandii – Veerathai Santiprabhob. Dokładniej, chodzi o wypowiedź udzieloną dla Tajskiej Agencji Informacyjnej (TNA).
Pod koniec 2018 roku Veerathai Santiprabhob stwierdził, że nie ma szans, aby w ciągu najbliższych dwóch lat doszło do zastąpienia waluty fiducjarnej. Konkretnie mówiąc, powiedział, że prace nad narodową kryptowalutą potrwają od 3 do 5 lat.
Co do problemów, z jakimi trzeba się zmierzyć, Prezes Banku Tajlandii nie omieszkał ich pominąć. Przede wszystkim była mowa o uproszczeniu obsługi oraz poprawie wydajności kryptowalut.